Być studentem

Andrzej Marszałek
Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego, ul. Orla 171, 30-244 Kraków, POLAND
(Otrzymano 20 czerwca 1996 r.)

Wstęp

W pewnej fazie życia nie pozostaje człowiekowi nic innego, prócz wyboru: być studentem, albo nie być studentem. Darujmy sobie ten drugi wybór ze względu na pewne, niezbyt zresztą drastyczne, konsekwencje. Np. wojsko: w porównaniu ze studiami, to małe piwo (wiem, bo byłem), a co za tym idzie - marny temat na wielki artykuł. Być studentem, to może mniej, niż brać udział w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, ale jednak więcej, niż wyprawa Amerykańców na plaże do Kuwejtu. No, ale przejdźmy do sedna. Czemu to tak trudno być studentem? Ano leci to tak.

Rozpoznanie terenu. Faza infiltracji

Była sobie sieć. Błąd. Była sobie SIEĆ (czyt. podłączenie do Internetu, połączenie z Internetem, albo jak kto chce). "Najpierw powoli, jak żółw ociężale" ruszała się Sieć, powoli, ospale... Takie były początki, a jak wszyscy wiedzą, początki zawsze są trudne - w porywach wiatru (?) osiągi były rzędu 0.5 kB/s. Jak mówiłem o tym z kimś w temacie, to mnie wyśmiewał. Niech im będzie. Ale i tak mieliśmy lepiej! Nie normowane godziny pracy w pracowni, bliskość klubu studenckiego, życzliwość Pracowników, itd., itp. Nie płakaliśmy, gdy transfer danych osiągał średnią wielkość np. 0.05 kB/s, bo (*) (patrz dalej).

Negocjacje. Rozmowy przy Okrągłym Stole

Byliśmy twardzi, bo wiedzieliśmy, że nie tylko my borykamy się z tym problemem. Pracownicy Obserwatorium nie mogli mieć większych osiągów, skoro co chwilę któryś z nich pojawiał się z pytaniem, czy nie przedzieramy się przez gąszcz Internetowych plików w Zaświatach. Różne bywały nasze odpowiedzi. Ale zawarliśmy ciche porozumienie z w./w. Pracownikami, że w czasie godzin pracy ograniczymy, albo wręcz wstrzymamy się z eksploracją Sieci.

Interwencja Niebios. Patrz: Wojna o Troję

Pewnej burzy (1995, czerwiec), jak Los chciał, w Sieć uderzył Grom z Ciemnego Nieba. Nie było się z czego cieszyć, gdyż uszkodził on poważnie wiele urządzeń elektronicznych, których naprawa miała potrwać długo. Sieć padła. Pracowni studenckiej zabrano dwie karty sieciowe, które stały się niezbędne Pracowniczej części Obserwatorium. Ostała się jedna karta sieciowa wraz z komputerem (386, dysk - 120 MB) z systemem Unix oraz 2xAT (dyski 40 MB). W innych częściach Instytucji, grzały procesory Pentium i nie tylko, a nam się marzyło, oj marzyło.

Kontratak. Oskrzydlenie wroga.

Odpowiedzi na pytanie: kiedy to wreszcie ruszy? -były różne: od trzech do kilku tygodni. Jakie więc było moje zdumienie, gdy pewnego popołudnia Sieć ożyła. A gdy spojrzałem na szybkość transferu danych o mało nie dostałem zawału serca (i dobrze, że nie dostałem, bo ktoś by się z tego tłumaczył). Radość moja sięgała zenitu, gdy odczytałem 8 kB/s (z Cyfronetem). Kilkanaście razy szybciej! Mózg mi się rozgrzał, na czoło wystąpił pot, gdy w pamięci obliczyłem, jak szybko dotrą tu pewne pliki (*.*) w pewnym formacie (*.gif, *.jpg) z pewnego podkatalogu (/girls) na serwerze GALAXY. Cały Świat stał przed nami otwarty (w pewnych granicach, oczywiście). Wybaczyliśmy odebranie nam tych kart sieciowych, wybaczyliśmy i prosiliśmy o wybaczenie. A potem ujrzały nasze oczy komputer nowej generacji - 486 DX/2 66 z dyskiem 425 MB (wzrost potencjału dyskowego o ponad 200%) oraz energooszczędnym monitorem kolorowym. Ujrzały i usłyszały, albowiem był to komputer multimedialny (w tym miejscu dokumentu słychać fanfary, ogłuszający ryk tłumów, zew Tygrysa Syjamskiego i karetkę pogotowia).

Rozejm. Nadciąga Ciemna Strona Mocy. Padają szańce. Ordon ginie.

Wakacje się skończyły, wróciliśmy i zaczęły krążyć słuchy, że studencka pracownia komputerowa musi zostać przeniesiona gdzie indziej, ze względu na przepisy SANEPID-u. Zmarkotniały nam miny, uszy zwiędły, brać studencka zaczęła upadać na duchu. W końcu zdecydowano się na Rotundę. I tu zaczyna się nasza tułaczka po tym najstraszliwszym ze światów, pełnego zimna (zbliżała się przecież zima), ludzi bez serc i nocy pełnych koszmarów. Pożegnaliśmy naszą pracownię pewnej ciepłej, jesiennej soboty. Łzy w naszym oku nie dojrzał nikt, bowiem student astronomii to (*) twardy student, nauczony brać się za bary z życiem. No, może wieczorkiem, przed snem, upadło parę łez na poduszkę. Ale nie więcej niż kilka.

A teraz kilka słów do ciebie, chłopcze. Proszę o nieczytanie poniższego fragmentu osobom, które nie mają z całą sprawą nic wspólnego. Zdarzają się i takie rzeczy, nawet w obozie aliantów. Przed całkowitym przeniesieniem pracowni, gdy ostał się już tylko jeden komputer podłączony do sieci, ktoś wszedł i "wymontował" sobie kartę sieciową wraz z kilkoma kośćmi. Sprawa wyszła jeszcze tego samego dnia (niedziela), ale sprawca się nie znalazł. Karta też nie. Ostrzeżenie! Mam znajomego różdżkarza, który obecnie przebywa na tourné e po Madagaskarze. Niebawem wróci, więc zajmiemy się tą sprawą na serio. Pisałem mu już o tym, lecz w związku ze zbyt dużą odległością w kontinuum czasoprzestrzennym, nie był w stanie przeniknąć do przeszłości. Tu, na miejscu, gdy współrzędne zredukują się tylko to czasowych będzie łatwiej. I wtedy cię złapię, robalu. Nocami namiętnie czytuję literaturę faktu ("Kat - spojrzenie z drugiej strony", "Historia katostwa i dręczycielstwa - od Nerona po Fidela Castro" i perełka "Oprawcy i kaci - terminologia, metodystyka wraz z zastosowaniami"). Dam ci w NOS (NOS - Niecierpliwie Oczekuję Spotkania).

Wojna podjazdowa. Oddziały partyzanckie za linią frontu.

Mijał dzień za dniem, nowa pracownia była w fazie malowania. Po ponad miesięcznym oczekiwaniu, stało się. Chodziły słuchy, że malarze (podobno wyrzuceni z jednej ze szkół artystycznych stolicy za skandalizujące akty żony jednego z wyżej postawionych notabli państwowych) odstawią pracownię ekstra. Poszły zakłady, ci bardziej obeznani ze Sztuką stawiali na reprodukcję malowideł Dante Gabriela Rossettiego (ewentualnie na Hironymusha Boscha), inni znów na coś ŕ la Boris Valejo, ostatecznie na coś współczesnego (Andy Warhol). Hmmm, białe ściany i zacieki z farby na stole z pewnością rozczarowały wielu, ale komputery wróciły do nas całe i bez plam. A potem, dla tych rozczarowanych, deserek. Nowoczesne, utrzymane w czarnym stylu stoliki pod komputery. I zrobiło się tak, że hej! Pracownia odnowiona, z dużym oknem (a pamiętamy te dwa małe otworki w starej pracowni), przestrzenna i. bez Sieci.

Mijały miesiące, ktoś mówił, że przed świętami Bożego Narodzenia będzie podłączona Sieć. Na 100%. Ale były to, jak zwykle, tylko plotki. Przyszła zima i oczywiste pytanie: jak kopać zamarznięty grunt? Czekaliśmy wiosny. A w tym czasie studenci trzęśli się przed komputerami. Nowa wersja Doom-a? Zaległe laborki? Wirus komputerowy nowej generacji? Nie, nie. Banalne, ale studenci trzęśli się z zimna. Kaloryfery niestety nie ogrzewały całego pomieszczenia (jeden i tak ledwo grzał) i było naprawdę zimno, szczególnie wieczorami. Ale - patrz (*), wcześniej.

Ku pokrzepieniu serc dostaliśmy nowy komputer, trochę słabszy zestaw od tego, co mieliśmy, ale za to z zegarem 67 MHz. Bomba!?

Zima tego roku przeciągała się (podobnie jak i sesja zimowa), jakoby ze względów politycznych (sesja z trochę innych względów). Przyszła wiosna, a śnieg wciąż leżał na polach. W kwietniu popuściło i ciepło się studentom zrobiło na sercu, i krew zaczęła krążyć w żyłach szybciej. No i stało się.

Przerwanie oblężenia. Wojna dziesięciodniowa. Finał bliski?

Gdzieś w maju szedłem do naszej pracowni studenckiej i. ujrzałem. Rów pod samą Rotundę prawie gotowy! Sieć, sieć - nic innego to nie może być! Ciekawym faktem jest to, że ów rów dostrzegłem dopiero wracając z pracowni, a nie idąc w jej kierunku. Pytałem się potem znajomego psychologa (mam wielu znajomych, ale nie na tych stołkach, co potrzeba), a on nazwał to "regresją wsteczną uwarunkowaną presją motoryczno-sensoryczną na zespół kierujący pamięcią krótkotrwałą". W dwóch słowach chodzi o to, że pomimo rejestracji przez wzrok, mózg nie przejął w./w. zjawiska (rów) ani tego faktu (wykopany rów).

Rów był, potem poszedł do radioteleskopów. Ktoś położył kabel, zakopał. I Sieć leżała. Tylko podłączyć do komputera. Tylko trzeba mieć kartę sieciową. Tylko.

Położenie kabla trwało około dziesięciu dni. Wiemy, kto kopał rów i nie wydaje się On być drugim Schwarzeneggerem, czy trzecim Supermenem. Nikt też nie widział, by jakieś chochliki ziemne lub hobbity pomagały w kopaniu. I chyba też obeszło się bez boskiej interwencji. Po prostu człowiek wziął się do roboty i robota była zrobiona. Basta.

I gdy oczekiwaliśmy na zakup kart sieciowych, doszły nas nowe wiadomości z linii frontu.

Załamanie natarcia. Totalny odwrót. Okopanie się na z góry upatrzonych pozycjach.

Wiadomości wieczorne. Jest godzina 1930 . Informacje w skrócie.

Ze względu na (tu wstawić sobie powód, jaki się komu podoba), Komputerowa Pracownia Studencka została przeniesiona. Bliższych informacji nie jesteśmy w stanie udzielić, gdyż nasz reporter przeszedł na emeryturę.

Szybkość z jaką pracownia została przeniesiona na nowe miejsce pozwala żywić nadzieję na przyszłość. Maile z uwagami i sugestiami należy przesyłać do Listy Dyskusyjnej: Nowa Studencka Pracownia Komputerowa im. Transplantacji Przodomózgowia bez Znieczulenia.

Ponieważ nie ma pieniędzy, kart sieciowych nie będzie. Nie będzie też nowego komputera do pracy w sieci. Na całe szczęście cała sprawa wybuchła tuż przed wakacjami, więc studentom można powiedzieć, że wszystko będzie po wakacjach. Po wakacjach też planuje się zakup do Pracowni Studenckiej superkomputera Cray 123XYwz z turbodopalaniem i własnym reaktorem jądrowym typu low radiation (green). Komputer ten pozwoli na zaprojektowanie matrycy służącej do drukowania oryginalnych pieniędzy, którymi będzie się spłacać w./w. sprzęt. Poza tym każdy z pracowników dostanie bezzwrotnie pożyczkę w wysokości zażądanej przez siebie podniesioną do potęgi 3141. (Należy zamówić taksówkę towarową o ładowności m. in. 14 megagramów). Studenci również, po wakacjach. W dalszej przyszłości planuje się spłatę długu narodowego (po następnych wakacjach) i wybudowanie zespołu teleskopów na Drugiej Stronie Księżyca (po następnych w kolejności wakacjach). Wnioski specjalne należy składać do szuflady i zamknąć na klucz. (Klucz wyrzucić.)

Kolegium ds. Zmiany Znaczeń Słów postanowiło nadać nowe znaczenie niektórym słowom. Na przykład: od tej pory można używać jako synonimów słów: student oraz frajer, naiwniak, butelka (od nabijania w butelkę), pół litra (jak wcześniej, tylko butelka półlitrowa), itd. - co komu przyjdzie do głowy (a co z niej wyjdzie, to już inna sprawa).

A teraz szczegółowe informacje. Jeśli nie teraz, to po wakacjach.

Zakończenie (?).

Wszyscy jesteśmy ludźmi, choć niektórzy z nas są studentami. Trudno, jakoś sobie trzeba radzić. Nie jest moim celem nikogo obrażać, w ogólności, czy w szczególności. Ja rozumiem, że jest jak jest i łatwiej jest nic nie robić, niż robić (i ryzykować), i potem za to płacić. O czym to ja piszę... Przepraszam, zebrało mi się na morały, filozofowanie lub usprawiedliwianie. Nie o to mi chodzi. A o co? O jedno. Może o dwie rzeczy. O uśmiech. I o zrozumienie.

Dobranoc.