tragedia w dwóch aktach
Stubur Elfis Catimodes
Teatrzyk CZARNY KOT
(Otrzymano 11 października 1993, przyjęto 13 października 1993)
Osoby: REDAKTOR, MISTRZ ZNIESŁAWIONY, SĘDZIA, DWUNASTU GNIEWNYCH, TŁUSZCZA, KAT, CZARNY KOT
Noc posępna, burza dzika,
Wicher ciężkie chmury gna,
Wśród żywiołów świat zanika.
MISTRZ ZNIESŁAWIONY
W głos się śmieje
Ha, ha, ha!
Czarny Kot w popłochu zmyka,
Już tragedii finał zna!
W błocie "Acta Brutusica".
MISTRZ ZNIESŁAWIONY
Tak się śmieje
Cha, cha, cha!
Na sali rozpraw.
REDAKTOR
Ach! Hieny, wilcy, psy i szakale,
Krwi pożądliwa, okrutna tluszcza.
W płonących oczach litości wcale,
Co w pazur chwyci, to już nie puszcza.
Łowy spełnione, nagonka skończona,
Stójcie ogary! Zwierz już zaszczuty!
Oto myśliwy, wnet go pokona,
W bezdenną strąci otchłań pokuty.
Precz z mego serca! Precz z moich myśli!
Zimne szpony zabierzcie upiory!
Zamknę już oczy, niech mi się przyśni...
Ach! Nawet sen tu straszny, zły, chory!
Nie ma gdzie uciec, dokąd się schować,
Dokoła kraty, mury i ściany.
Pióro jest lekkie - ciężkie są słowa,
Win brzemię ciąży, niczym kajdany.
TŁUSZCZA
Krwi! Krwi!
Niech ginie kto drwi!
SĘDZIA
Święta Temido! Tyś ślepotą sprawiedliwa.
Pokaż nam, ułomnym, gdzie racja się ukrywa.
Na jedną szalę wagi połóż wolność słowa,
By piórem zawsze pisać, co pomyśli głowa;
Na drugą połóż zaraz dobre imię człeka,
By ten, kto je zaszarga, wiedział, co go czeka.
TŁUSZCZA
Honor i cześć!
Na szafot go wieźć!
SĘDZIA
Oto twa godzina. Mów więc, Redaktorze,
Czyś zamierzał Mistrza splamić na honorze?
REDAKTOR
Ja? Ależ skąd... Zniewagi?
Gdzież! To dla żartu jeno...
Figle... Komedie... Gagi...
Śmiech jest moją domeną!
Intencje czyste miałem,
Na honor się nie ważę!
Ubliżyć mu nie chciałem.
Temida to pokaże...
Ran piórem nie zadaję,
A słowa - nie pociski.
Ja blisko prawdy staję,
Gdyż smak jej jest mi bliski.
Satyry ostrze cięte,
Choć nieraz mocno kłuje
(Zwłaszcza w Achilla piętę),
Stępione - nie skutkuje.
Gdy zaś cnota prawdziwa
Przed krzywym lustrem stoi,
Nawet palcem nie kiwa,
Bo krytyk się nie boi.
Zarzuty Mistrz tu mnożył,
Lecz wiarę, Sędzio, daj,
Żem nie ku hańbie tworzył,
Lecz tylko tak, dla jaj...
SĘDZIA
Dura lex, sed lex - niech prawo szacunek budzi.
Winę twą orzeknie dwunastu gniewnych ludzi.
Każden sprawiedliwy, ze swej prawości słynien,
Mówcie, niezawiśli, winien on czy nie winien?
DWUNASTU GNIEWNYCH
W fudze.
Winien!
Winien!
Winien!
Winien!
Winien!
Winien!
Winien!
Winien!
Winien!
Winien!
Winien!
Nie winien!
SUFLER
Winien! Winien!
DWUNASTY GNIEWNY
Hę? Ah...
Winien!
Groza.
Na szafocie.
KAT
Podśpiewuje.
"Przeze mnie droga w miasto utrapienia,
Przeze mnie droga w wiekuiste męki,
Przeze mnie droga w naród zatracenia."
Podejdź tu, kochany.
REDAKTOR
Witaj szafocie, nadziejo jedyna.
Na tym proscenium dopełnia się wina.
Śmiało więc naprzód, nie czas na wahanie,
Prowadź Wergilu w piekielne otchłanie!
KAT
J.w.
"Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwej ręki.
Wzniosła mię z gruntu Potęga wszechwłodna,
Mądrość najwyższa, Miłość pierworodna."
Włóż tu głowę, synu.
REDAKTOR
Tej pętli uścisk - pieszczoty kochanki,
Czułe muśnięcie wieczności posłanki.
Stój, o Przedwieczna! Powstrzymaj kroku!
Schodzę w milczenie, w objęcia mroku.
KAT
J.w.
"Starsze ode mnie twory nie istnieją,
Chyba wieczyste - a jam niespożyta!
Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją..."
Żegnaj się z nadzieją.
Otwiera zapadnię.
REDAKTOR
Więcej śmiechu!...
Północ głucha, nic nie słychać.
Księżyc blade światło tka.
Tam Redaktor, trzeszcząc z cicha,
Dynda sobie,
REDAKTOR
Ha, ha, ha!
Wysadzone z orbit oczy,
Wywalony język ma.
Martwym wzrokiem w koło toczy,
Wciąż się śmiejąc
REDAKTOR
Cha, cha, cha!